Na swój sposób można powiedzieć, że blog ten jest swego rodzaju pamiętnikiem, a nawet rodzajem autoterapii. Taka forma według mnie jest chyba najlepsza. Bo do psychologa, ani nikogo takiego nie pójdę, bo nie chcę. Zresztą uważam, że nikt z wyjątkiem mnie samej nie jest w stanie mi pomóc. Bo nikt nie zrozumie mnie tak, jak ja rozumiem sama siebie. Czy można to nazwać formą pracy nad sobą? Nie wiem, może. Zresztą nie lubię tego zestawienia wyrazów. Tchnie to dla mnie taką sztucznością, mechanizmem. Poza tym praca jako praca ma czas ograniczony. Trwa przez pewien czas, a potem następuje przerwa, ma charakter cykliczny, a tymczasem kiedy rozmawiamy już o "człowieku", to nie możemy mówić, że dziś pracuje nad charakterem, a jutro mam przerwę. Bo ta tak na razie zwana przeze mnie "praca nad sobą" jest procesem ciągłym, bezustannym. Jeżeli tylko wpadnę na jakąś nową nazwę tego procesu zakomunikuję o tym. Nie udam się do specjalisty, bo wiązało by się to z moim ciągłym myśleniem o wizytach, przeorganizowywaniem czasu, ustalaniem wizyt, kosztami. Mój umysł raczej by się z tym nie uporał. Może i psychologowie mają jakieś sposoby na radzenie sobie z takimi trudnościami jak: brak wiary w siebie, niepewność, perfekcjonizm, panikarstwo. Ale po co mi to, kiedy wiem, czuje podświadomie, że prędzej czy później znajdę na te kłopoty złoty środek. Już przecież niejedne podobne tym trudności mam za sobą, na które znalazłam celne i skuteczne lekarstwo, tak trochę przypadkiem, tak instynktownie, a tak trochę ciężką, trudną i mozolną pracą. I jestem z tego dumna. Stanowi to dla mnie jakby swego rodzaju impuls, motor do działania, stawiania w tym ogromnym, niezbadanym świecie swych niepewnych kroków. Wierzę mocno w to, że WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO można wypracować, albowiem niejedno "wypracowane" mam za sobą. Dlatego jeżeli teraz mi coś nie wychodzi, nie znaczy, że w przyszłości tak też będzie. Jeżeli coś mi teraz nie wychodzi, nie znaczy, że nie mogę czegoś wypracować. Przecież dopiero mam niecałe 21 lat i przecież po to chodzę na studia, by się nauczyć. Po to uczęszczam na praktyki żeby się nauczyć. Zresztą po to żyję, by się nauczyć wielu różnych rzeczy, o których przecież nie mam zielonego pojęcia. Przecież ile wynalazków powstanie w niedalekiej przyszłości. Więc dlaczego mam się przejmować czymś, o czym jeszcze nic nie wiem? Zawsze mamy szansę na realizację własnych marzeń, trzeba umieć tylko znaleźć sposób na własny lęk, brak wiary w siebie i lenistwo... Uważam, że to jest naprawdę bardzo dobry cytat na zakończenie tego mojego dosyć długiego wywodu.
Praca nad sobą, brak wiary w siebie, pracowitość, grupa wsparcia, pomoc drugiej osobie, forum, harmonia, spokój wewnętrzny, psychologia.
środa, 3 kwietnia 2013
Spontaniczna czy nie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz