czwartek, 4 kwietnia 2013

Dzień jak co dzień?


Wstałam. Szykuje się dzień jak co dzień... chyba nie bardzo. Taki jakbym chciała musiałby być pracowity. A czy ten będzie? Może... jak sama sobie narzucę pracę... Kurczę, ale ja się nad sobą użalam. Przecież tak nie można roztrząsać w kółko wszystkiego w nieskończoność i przeżywać. Innym potrafię to powiedzieć, a inni mnie nie potrafią zrozumieć. A sama co robię?! Mówię co innego, a robie też co innego. Nic tylko sobie pogratulować. Brawo. To powtórzę sobie... Nie można stać w miejscu. Trzeba iść wciąż do przodu. Co było tego już się nie zawróci, nie zmieni się. Trzeba iść dalej. Wczoraj miałam gorszy dzień, zdarzają się takie dni, ale przecież nie ma tragedii, ani dramatu. Prawda? Trema zdarza się każdemu, spontaniczność też. Bywa i już. Jak to kiedyś powiedziała mi koleżanka mówi się trudno i żyje się dalej. Jutro idę na praktyki, dam z siebie więcej. Będę przygotowaną do... wszystkiego. Bo po prostu nie wiem czego mogę się od tego nauczyciela spodziewać. Wprost wszystkiego. Jakoś sobie poradzę. Na pewno. Gorsze dni przecież się zdarzają. A teraz przecież muszę czytać książki... lektury na studia, do swojej rocznej pracy... Och bardzo dużo tego jest. No właśnie skoro dziś czwartek, mam wolne od zajęć to mogłabym się w sumie dzisiaj tym zająć. Zresztą jutro też mam wolne. Ale nie. Zrobię tak, że dziś zajmę się wszystkim, czym muszę, a jutrzejszy dzień zostawię na praktyki. O i tyle taka pointa chyba będzie dobra.
- A zło, pro­fesorze, czy zło is­tnieje? Bóg nie stworzył zła. Zło jest nieobec­nością Bo­ga w ludzkich ser­cach, jest bra­kiem miłości, człowie­czeństwa i wiary. Miłość i wiara są jak ciepło i światło. One is­tnieją. Ich brak pro­wadzi do zła.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz